Dzieci zapamiętują to, co widzą i słyszą w domu. Więc uważajcie na siebie, na to co mówicie/robicie/oglądacie, zwłaszcza wtedy, gdy myślicie, że dzieci już śpią. I przygotowujcie wiarygodne usprawiedliwienia na rozmowę z wychowawczynią...
DZIEŃ BABCIZ okazji Dnia Babci postanowiłam wczoraj wcześnie rano zadzwonić do niej z życzeniami:
[ja] - (...)Babciu! wszystkiego najlepszego z okazji Twojego święta!
[babcia] – Zapomniałaś, co?
[ja] - No nie zapomniałam, przecież dzwonię!
[babcia] - Ale ja się nie gniewam, że zapomniałaś!
[ja] - Babciu jakbym zapomniała, to bym dzisiaj nie zadzwoniła! Ale dzwonię przecież do ciebie z życzeniami!
[babcia - Taka zapracowana jesteś, to mogłaś zapomnieć.
[ja] - (...) No to cześć!
[babcia - Dziękuję za pamięć!
Heh, nie ma za co, pamięć to ja mam, ale gorzej z babcią...
by Iskierka
* * * * *
UPADEKOglądamy sobie rodzinką w sobotni poranek reemisję Na Wspólnej. Chodziło tam że jakaś kobiecina spadła z konia i leży w śpiączce. Komentarz mojego Taty:
- Tak to jest, jak baba chce być na górze... Chciała to ma!
Szybka riposta matki:
- Ona spadła z KONIA! Nie z kucyka!
by kokrys
* * * * *
GROŹBADzieciak łaził mi pół dnia i jęczał, że niby jakiejś gry mu nie kupiłam, a wszyscy już mają, że on też chce, już, teraz, natychmiast.
Złapałam w końcu jęczydło i postanowiłam zrobić mu coś strasznego. A ponieważ zapuszcza włosy, to wymyśliłam, że mu zaplotę warkoczyki.
- Zgadnij, co ci teraz zrobię? - pytam spętanego młodego. - To coś składa się z dwóch wyrazów a zaczyna się na litery: z - w.
- Zabijesz i wypatroszysz?! - wychrypiał dzieciak
by konwalia
* * * * *
CZARNA WOŁGAOgólnie biorąc, Abrachił jest fachowcem świadczącym usługi, jakby tu (żeby ktoś się znowu nie obraził)... felczerskie, eee, sterylizacyjne...
- Jojca obrzynom! (wrzuca mi zza ramienia zniecierpliwiony Abrachił).
No tak.
Zatem, Abrachił w ramach swej kwitnącej działalności gospodarczej, objeżdża świńskie fermy swą czarną wołgą, która już dawno osiągnęła pełnoletność, a z facjaty to raczej na wiek po-balzakowski wskazuje.
Wołga bynajmniej nie na polskich numerach jeździ, bo Abrachił do urzędów zmiru ni ma, a poza tym, tyle lat po wiochach jeździ, z policją okoliczną się zna i nikt mu nie bruździ. Stan techniczny pojazdu też jest adekwatny do wieku, znaczy bagażnik się nie domyka, chyba że się dekiem rypnie itp. itd.
No i dostał raz Abrachił zleconko, dobrze płatne, ale ździebko daleko. Nic to, człowiek pracowity, to wsiada w wołgę i jedzie choć deszcz "leje jak z d*py u murzyna", że tak sobie pozwolę zacytować, choć nie rozumiem, i wiatr łby urywa.
Skończył Abrachił robotę, przy jeździtku kalosze robocze daj-bóg-tylko-błotem-umazgane z ociepliną filcową sruuu! do bagażnika, hop do woza i jedzie. Ale niedługo, niestety, bo dwie wiochy dalej mija radiowóz, a panowie patrząc na przejeżdżający zabytek otwierają gęby, następnie otwierają drzwi radiowozu i na sygnale mkną co koń wyskoczy 60/h za wołgą. No to się Abrachił zatrzymał, ale nie wychodzi, bo, prawda, leje. W sensie, że deszcz leje, nie Abrachił.
Doskakują przejęci panowie niebiescy do wołgi, broń odbezpieczona, mina bojowa i każą ręce do góry i bagażnik otwierać.
To Abrachił im tłumaczy, że albo jedno, albo drugie, bo nogą bagażnika nie lzia.
Koniec końców się dogadali, bagażnik generalnie okazał się właśnie nie za bardzo domknięty, a przez szczelinę wystawała, hmmm, noga. To znaczy na silnym wietrze to to wyglądało jak noga, a była to... Abrachiłowa onuca. Ocieplina znaczy. Z kalosza. Jak się policjanci pokapowali, to najpierw nie bacząc na błoto wytarli sobą trotuar i pół Abrachiłowego samochodu, a potem 10 minut próbowali akcję wywołaną odwołać, do słuchawki płacząc histerycznie i wyjąc.
by zgroza
* * * * *
CO PRZEDSZKOLAK Z DOMU WYNOSIZnajoma z pracy ma matkę, która jest od niedawna emerytowaną dyrektorką przedszkola. Matka opowiedziała dwie historyjki dziecięce.
I.
Podczas zajęć w przedszkolu Pani przedszkolanka poprosiła dzieci by zaśpiewały jakąś piosenkę ale taką, której się nauczyły w domu a nie w przedszkolu.
Wynik: prawie 100% śpiewało "... będę brał Cię w aucie..."
II.
Po pierwszej "wpadce" ta sama przedszkolanka podzieliła dzieci na grupy i poprosiła by zabawiły się w coś w co bawią się w domu.
Jedna dziewczynka zorganizowała zabawę profesjonalnie. Na stoliku znalazły się kubeczki do zębów, wazon i papierowe talerzyki. Oznajmiła swojej grupie, że zabawią się w imprezę.
Nastąpił pierwszy z kilkunastu toastów (wódka polewana z wazonika do kubeczków), chóralne odśpiewanie STO LAT łącznie z udawaniem pijanych. Po pewnym czasie organizatorka zabawy rzekła do biesiadników w te słowa:
- Koniec imprezy, idziemy rzygać.
by luckydar
* * * * *
ŚREDNICA DRUTALeżę sobie wczoraj przed TV i spokojnie oglądam. Moja małżowina siedzi na fotelu obok i coś dzierga.
Nagle... moja małż zrywa się z fotela i wrzeszczy, biegając po pokoju:
- Gdzie jest centymetr?!
- Nie mam pojęcia...
- O! Jest! - znalazła...
Przez jakiś czas cisza... Wtem:
- Ile jest pi? 24?
Patrzę na nią nieco osłupiały, a ta siedzi z drutami w rękach i wełną na kolanach i coś liczy w pamięci, to jej mówię (widocznie robienie na drutach nieco przytępia umysł):
- 3,1416... o ile mi wiadomo, chyba, że coś się zmieniło...
- Aha!
I dalej cisza...
Po chwili:
- Hmmm... wyszło mi około 5, czyli te druty to "piątki"
- Ale co?! Po co? dlaczego?!
- No bo liczyłam ich średnice... zmierzyłam obwód i wyliczyłam, że około 5mm mają.
Sturlałem się z łóżka. Biorę od niej jeden drut, przykładam do centymetra i pokazuję:
- Widzisz? Tak się sprawdza średnicę, a poza tym w narzędziach masz syfmiarkę...
- Oj! Co się czepiasz! Ale widzisz?! Pamiętałam wzór na obwód koła...
Spadłem z dywanu. Po chwili krzyczy!
- Ale nie wrzucaj tego na joemonstera!
by thordjalv
* * * * *
POLITYCZNIE POPRAWNE ŻYCZENIASłuchając w pracy radia RMF Maxxx i rozmów prowadzących jedno hasło rozbawiło mnie do łez. Otóż jak wiadomo nasi kochani posłowie w swoich malutkich rozumkach wpadli na pomysł "rozmnażajcie się". Co też prowadzący skwitował dość krótko:
"Rozmnażajcie się... to takie powiedzenie dyplomatyczne. W mowie potocznej brzmiałoby to trochę inaczej".
by hextic
* * * * *
REPERTUAR UCZNIAStrona główna przypomniała mi anegodtkę (podobno autentyczną) z chorzowskiego Teatru Rozrywki, który miał w swoim repertuarze musical "Rocky Horror Show" (swoją drogą wiele fragmentów mogłoby trafić do MonsterTV). I jak to w teatrze -- dzieci przychodziły na próby popatrzeć co robią rodzice, gdy akurat nie były w szkole, czy przedszkolu. Efekt był. Matkę (aktorkę) kiedyś wezwano do szkoły. Wychowawczyni wyłuszczyła jej problem:
- Poprosiłam dzieci by coś zaśpiewały, a pani synek wstał i zaczął śpiewać: "Jestem słodkim transseksualistą".
by pakowalski * * * * *
WIEŻA BABELMiejsce akcji: sklepik osiedlowy na "Ż"
Czas akcji: wczorajszy wieczór
Osoby dramatu: ja (milczący świadek), Szanowna Pani Ekspedientka (w skrócie SzPE), no i nasz miejscowy-osiedlowy żulik "Dżoł"... (nie pytajcie skąd ta ksywka, po prostu tak "wieść gminna" niesie).
Akurat kupiłem na kolację jakieś "parówy" i inny stuff, a za mną w kolejce ustawił się Dżoł... Z paszczy leciało mu wódą jak smokowi wawelskiemu dziewicami...
Zapłaciłem za zakupy, zrobiłem krok w stronę wyjścia, a facet za mną do babki totalnym bełkotem:
- Blagleblagrhgnnney? Ghaaaaaaa?
Ja oczęta wytrzeszczam na SzPE z niemym pytaniem "ale o soo mu chosssi?"... na co SzPE z tajemniczym uśmieszkiem do klienta:
- Nie, Slimy już wyszły, zostały tylko Lighty.
- Pflyyyygh... - mruknął z ukontentowaniem Dżoł i opuścił sklep.
Wieża Babel drodzy Państwo... Wieża Babel
by radziczek
* * * * *
NOCNE ŁOWYPewnej zimowej nocy (ok godz. 12) wracałem sobie do domu od kumpla, gdzie przypaliliśmy co nieco. Tak sobie idąc myślę, jak dobrze, że w zasięgu wzroku nikogo nie ma, to i nie powinno być problemów. Aż tu nagle widzę grupkę 4 osób wyłaniających się zza krzaków. Myślę sobie "spokojnie to pewnie jacyś dżentelmeni z pannami u ich boków". Gdy mijali latarnie (ogólnie było ciemno jak to w nocy) okazało się że panien nie było, tylko 4 łysych dżentelmenów, odzianych w galowe 4-paskowe dresy. Przyśpieszyłem kroku, a oni za mną jakieś 15m. Cały czas milczeli, co tylko potęgowało mój niepokój. Nagle zaczęli rozmowę, która, mniej więcej, wyglądała tak:
- To jademy z tym gównem!
- Noo, w końcu jakiś hajs wpadnie!
- Ale dzielimy się po równo...
- Sam se znajdź frajera!
Ja już spanikowany, co by tu zrobić, żeby obyło się bez pobytu w szpitalu, a przy tym nie stracić wszystkiego, co miałem przy sobie. Najprostsza byłaby ucieczka, ale trochę ciężko z zerwanymi więzadłami w kolanie i to po lodzie...
- A jak będzie się rzucać?
- Nie będzie problema, mówię wam, że wyrżnie na stówę!
- Taa, nie ma szans...
- Ta, bez gadki bieremy to co nasze!
- To łatwe, jak odebranie dziecku cukierka, a i jeszcze zabawa będzie!
Z każdą sekundą byli coraz bliżej, a ja coraz bardziej spocony, chociaż było -10C. Gdy juz mieli mnie na wyciągnięcie ręki, zacząłem już szukać komóry i portfela...
- Dawaaaj ch*ju! - słyszę, włos zjeżył mi się na głowie, obracam się, a oni jakby nigdy nic, skręcili do knajpy, gdzie jest bilard i dra się na całą mordę:
- Który to jest ten kozak, co gra na kasę? Stawiamy 2 stówy!
by Tschoobeq* * * * *
MĘSKA TORBA
Było to jesienią gdy brat mój miał urodziny. Pojechałem po dziadka i babcię, żeby byli z nami na rodzinnym party. Pogoda nie była najgorsza, ale ciepło to nie było. Wróciłem z seniorami do domu. Wysiadamy z auta i dziadek, który tego dnia założył czarną kurtkę, trzymał tak swoją małą torbę z rzeczami osobistymi (również czarną), że nie było jej widać. Wtem zapytała babcia:
- Romek, a gdzie masz torbę?
Na co Roman rzekł z powagą:
- Jak to gdzie? W rozporku.
by Esso
* * * * *
NIE ZGADZAM SIĘ!Siedzę sobie ja w "ogólnodostępnym" pokoju (taki, powiedzmy, duży korytarz, z którego rozchodzi się do wszystkich innych pomieszczeń) przed maszyną piekielną, zwaną potocznie komputerem, odrabiam informatykę, choć godzina już późnowieczorna (1:30). Swoją drogą maszyna świeżo kupiona, bo stara już ledwo zipie, ale jeszcze nie zdechła, wiec chcemy szanownej mamusi złożyć ją żeby korzystała do woli i nie zajmowała nóweczki jak ktoś chce sobie JM poczytać. Kończę pracę, wpadają rodzice. Najukochańsza mamusia(do ojca):
- Ja się nie zgadzam, żeby on(ja) miał komputer w pokoju.
[ja] - Ale mamo, my ten komputer naprawiamy tobie, wstawimy go do pokoju po siostrze, z którego i tak nikt nie korzysta, i będziesz sobie łazić po n-k do woli.
[NM] - Ale ja się nie zgadzam, żeby komputer był u ciebie.
[ja] - Rozumiesz, co do ciebie mowię?
[NM] - Tak, ale się nie zgadzam...
by igordrozdz@* * * * *
ZĘBOWA HISTORIAObecnie przechodzimy z moim Kochaniem ciężką fazę. Znaczy się choróbsko nas jakieś dopadło i puścić nie chce. Ja sobie nawet zrobiłem dwa dni urlopu, ale młoda nadal zapindala do pracy. W płucach nam gra jak w filharmonii. Dzisiaj rano miała odebrać po drodze do pracy pracę od koleżanki. [tak dokładnie... W drodze do pracy - pracę]. Ale ja chciałem żeby pospała jeszcze trochę i się wygrzała więc jej wczoraj obiecałem, że sam tą pracę odbiorę. Praca - znaczy się to jest jakiś wycisk szczęki, zęby itp. Wstałem rano. Pojechałem na umówione miejsce i przejąłem od koleżanki paczkę. Wracam do domu zmarznięty, przewiany. SPAAAĆ! Młoda śpi. Szybko się rozbieram i wskakuję do niej. Pyta w pół śnie:
- Zdążyłeś?
- Mm?
- Zdążyłeś?
- Gdzie?
- Czy zdążyłeś pracę odebrać?
No nie byłbym sobą gdybym atmosfery chwili lekko nie podkręcił:
- No kurcze... Kiepsko wyszło...
- Co?
- No autobus się pośpieszył - dojechała za wcześnie... Dochodzę do przystanku widzę autobus jedzie... Przyśpieszyłem kroku, podbiegam... Autobus już się zatrzymuje. Ola się wychyla z przednich drzwi z torebką. Ja już dobiegam do niej i jak się naglę nie potknę, jak się nie wypier... A jej ta torba nagle z ręki wypada, uderza w chodnik, pęka... Te zęby się rozsypują po chodniku, toczą się... Ja leżę, drzwi od autobusu się zamykają, autobus już zaraz odjeżdża... Ludzie wsiadający do niego depczą te zęby. Słyszę: "prask, kraskk, kruchhh, zgrzzzyt". Podnoszę się, ale już jest za późno. Jakiś emeryt o lasce klęka obok mnie, odrzuca laskę i krzyczy wznosząc ręce do nieba:
- BOŻE MÓJ! BOŻE MÓJ! TO BYŁY MOJE ZĘBY! MOJE ZĘBY!
... ii ...
- Misiek!
- No co?
- MISIEK!
- EE?
- NO Z TYM EMERYTEM TO JUŻ PRZESADZIŁEŚ!
by Misiek666* * * * *
POTRZEBY MATKIKiedyś, kiedy mój kuzynek jeszcze roczku nie miał, wydarzyła się ta oto historia. Moja ciotka zawzięcie próbowała nakarmić malucha, który nie mniej żarliwie bronił się przed jakimkolwiek dopływem pokarmu. W końcu kuzyn rozwiązał problem, zrzucając butelkę z mlekiem na podłogę, przez co ta się rozbiła. Pokonana wycofała się tymczasowo by uzupełnić podstawowe braki w artylerii, jakim była butelka ze smoczkiem. W tym celu wysypała zawartość portmonetki na dłoń swojej nastoletniej córki i powiedziała:
- Kup jeszcze jedną butelkę bo nie mam już siły.
Kochana córcia wróciła po pół godzinie z butelką... Piwa. Nie ma to jak dzieci, które rozumiejące potrzeby swoich rodziców.
by martyna_sl@
Chcesz poczytać więcej autentyków, wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne". Jeżeli chciałbyś opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia, możesz zrobić to na forum (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), lub wysłać ją TYM TAJNYM KANAŁEM |
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą