Co się dzieje z rekwizytami po zakończeniu zdjęć
Reszka
·
15 listopada 2010
100 561
551
13
Nakręcenie filmu wymaga m.in. wielu rekwizytów i dekoracji. Korzysta się z nich, wybuchają, strzelają. Ale co się z nimi dzieje po zakończeniu zdjęć?
#10: Niepotrzebne już rekwizyty można wykorzystać do innego filmu. Wes Craven w epizodzie "Przeklętej" umieścił w tle niektóre elementy odzieży Freddy Kruegera. Steven Spielberg na planie filmu "Zaginiony świat: Jurassic Park 2" wykorzystał pistolety, które "pracowały" już w filmie "Wstrząsy 2". Dla przeciętnego kinomana są to niuanse ciężkie do przyuważenia, bo i w sumie w jakim celu?
Stary, dałbym sobie za to rękę uciąć!
Zastanów się jeszcze raz – jak bardzo musiałbyś być zdesperowany aby dobrowolnie pozbyć się tej kończyny. W zasadzie uczciwą wymianą jest: ręka w zamian za darowane życie. Przed takim wyborem stanął Aron Ralston.Ralston uwielbiał wspinaczkę. W stanie Utah młody zapaleniec znaleźć mógł idealne miejsca do uprawiania swego ukochanego sportu. W 2003 roku, nie mówiąc nikomu o celu swojej wycieczki, ruszył ”w teren”.
Później żałował, że nie wziął ze sobą przynajmniej telefonu komórkowego...
Podczas tej eskapady Ralston nie miał szczęścia – jego
przedramię zostało przygniecione do skalnej ściany przez sporej wielkości głaz. Na nic zdały się wszelkie próby uwolnienia ręki z tej pułapki. Po pięciu dniach uwięzionemu w skalnej szczelinie mężczyźnie skończył się zapas wody i nieszczęśnik zmuszony został do picia własnego moczu. Najprawdopodobniej zaczął się już oswajać ze świadomością tego, że skała w kanionie Blue John stanie się dla niego miejscem wiecznego spoczynku - Ralston wydłubał w skale swoje imię, nazwisko, datę urodzin i przypuszczalny dzień swej śmierci. Nagrał nawet, za pomocą kamery, pożegnalne video dla swych rodziców.
Jedno ze zdjęć wykonane po 48 godzinach od momentu utknięcia Ralstona w skalnej pułapce.Na szczęście, wola walki o własne życie nie pozwoliła nieszczęśnikowi poddać się. Wkrótce Aron wziął się w garść i zrobił rzecz, która na myśl może przywołać chyba tylko słynną scenę z filmu
„Piła”.
Skoro głazu nie dało się usunąć, należało zatem pozbyć się drugiego, kluczowego dla tej niewygodnej sytuacji elementu - ręki. Sprawa nie była taka prosta – Ralston musiał skorzystać z tępego noża będącego częścią wyposażenia swego, dość słabej jakości, scyzoryka. Takim urządzeniem trzeba było przeciąć miękkie tkanki złamanej wcześniej ręki. Kłopot sprawiły biedakowi nieco twardsze ścięgna, które wymagały użycia szczypców.
Bolało łamanie kości – mówił później Aron w wywiadach –
a już na pewno bolało przecinanie nerwu. Ale cięcie mięśnia nie było już takie najgorsze. Ogólnie było to uczucie sto razy bardziej bolesne niż jakikolwiek ból, który w życiu czułem.Oryginalny sprzęt "chirurgiczny"
Udało się – włókno po włóknie, ścięgno po ścięgnie – Aron obciął sobie rękę.
Teraz czekało go banalne, jak dla osoby która spędziła ostatnie godziny na użynaniu sobie kończyny za pomocą tandetnego nożyka za 15 dolarów, zadanie – trzeba było odbyć
dwudziestometrową podróż w dół pionowej ściany, a następnie rozprostować nieco nogi podczas długiego marszu w pełnym słońcu. Na szczęście Ralston spotkał na swej drodze pewną holenderską rodzinę. Wybawcy poczęstowali wycieńczonego mężczyznę wodą... oraz dwoma ciasteczkami. Następnie wezwali pomoc.
Tkwiąca w skale ręka pechowego wspinacza została wreszcie uwolniona z tej pułapki, skremowana i oddana właścicielowi.
Myślicie, że Aron skończył z alpinistyką i zamknąwszy się w swym domu zajął się zbieraniem produktów kolekcjonerskich nieprzeznaczonych do spożycia przez ludzi? Nic bardziej mylnego. Jednoręki miłośnik wspinaczki regularnie bierze udział w kolejnych wyprawach.
Dwa lata po tragicznej przygodzie zakończył swój zimowy projekt
samodzielnego zdobycia wszystkich 58 czterotysięczników w Colorado. W jego wspinaczkach pomaga mu teraz specjalna „alpinistyczna” proteza.
W 2008 roku zdobył Ojos de Salado w Chile, a następnie stanął na Monte Pissis w Argentynie. Największym marzeniem Ralstona jest zdobycie Mount Everestu. Póki co Aron planuje wzięcie udziału w wyprawie kajakowo – pływacko – rowerowo – biegacko – rolkowej...
Trzeba zaznaczyć, że cudem ocalały wspinacz również i finansowo radzi sobie całkiem nieźle – swoją historię opisał w książce „Between a Rock and a Hard Place” i zagościł w najbardziej znanych programach rozrywkowych. Udziela też publicznych wykładów, za które pobiera honorarium od
25 000 do 37 000 dolarów.Wkrótce do kin wejdzie, oparty na historii Arona, film w reżyserii Danny'ego Boyle'a.
Oto zwiastun obrazu „127 godzin”:
https://www.youtube.com/watch?v=orxtqKeHEOsPS. Swojego rodzaju hołd dzielnemu wspinaczowi złożył niejaki Lumpy – najmniej rozgarnięty członek pewnej kreskówkowej ekipy
„Happy tree friends”Źródła: 1,
2,
3,
4,
5
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą