Historycy bardzo by sobie życzyli, aby wytworni, dumni władcy
wielkich narodów zapamiętani zostali jako osoby wręcz
nieskazitelne, pełne dobrych manier i absolutnie pozbawione
wszelkich niepokojących zachowań, które każdy normalny uznałby
za co najmniej dziwne. Niestety, wygląda na to, że presja
odpowiedzialności, zblazowanie i psychiczne odchyły szczególnie
mocno „skaziły” monarsze rody, bo niektórzy dostojni królowie
mieli dość niepokojące – a nierzadko wybitnie wręcz obleśne –
nawyki.
Słynny angielski
monarcha wprowadził na swym dworze tradycję, która kultywowana była
przez parę kolejnych stuleci. Zatrudnił on młodzieńca, którego
zadaniem było dbanie o stały dostęp Jego Wysokości do tak zwanego
stołka. Pod tą nazwą krył się zdobiony, przenośny mebelek
przypominający karłowatą komodę.
Po otwarciu górnej klapki
odsłaniał się otwór, do którego władca miał zrzucać z siebie
balast. Chłopak zajmujący się podsuwaniem pod królewski zadek
tego ruchomego kibelka
miał również obowiązek uważnie
monitorować dietę swego pracodawcy – w tym także odnotowywać
godziny posiłków, aby móc sobie mniej więcej obliczyć, kiedy
szefuńcio poczuje zew natury. Innym zadaniem „stołkowego chłopca”
było opróżnianie skrzynki z ekskrementów i dbanie o jej czystość.
Chociaż mogłoby
się wydawać, że taką profesją zajmować się powinni ludzie z
niższych warstw społecznych, to w rzeczywistości zawodem tym, z
wielką dumą, trudnili się synowie prominentnych szlachciców.
Jedni monarchowie
zapisują się w historii jako sprawiedliwi słudzy narodu, innych
wspomina się jako porywczych, okrutnych raptusów gotowych
wykorzystać każdą okazję, aby dokonać przelewu krwi na swych
wrogach. A tymczasem Chrystian VII – król Danii – znany jest głównie
z tego, że
zamiast rządzić swoim krajem, wolał bić Björna po
hełmie. Prawdopodobnie cierpiał on na schizofrenię lub inną
chorobę psychiczną, co mogło tłumaczyć jego trudne do
przewidzenia zachowania. Chrystian VII zajmował się m.in. rzucaniem
jedzeniem w innych biesiadników, wdawaniem się w mało sensowne
konwersacje przerywane tłuczeniem po twarzy swych rozmówców oraz
radosnym przeskakiwaniem nad głowami ludzi, którzy bili mu pokłony.
Z czasem stan zdrowia psychicznego króla wcale się nie poprawił –
władca miał się samookaleczać, zbudował też własny stół do
tortur i domagał się od dworzan, aby ci przywiązywali Jego Wysokość
do tegoż urządzenia i batożyli jego grzeszne ciało bacikiem.
Namiętnie walił też konia. Jego uzależnienie od rękoczynów było
tak duże, że niektórzy historycy zaczęli nazywać go
„Masturbującym się monarchą”, a problem ten był dla dworu tak
wielki, że regularnie zwoływano narady, aby podjąć jakieś kroki
w sprawie niepokojących nawyków Chrystiana. Lekarze byli bowiem
przekonani, że
kompulsywny samogwałt tylko pogarsza, i tak już
słabiutki, stan królewskiego zdrowia.
Od 1784 roku aż do
śmierci Chrystiana VII 24 lata później faktyczną (acz nieoficjalną) władzę w kraju sprawował jego syn oraz jeden z lekarzy. Dzięki temu
monarcha został odciążony od swych królewskich obowiązków i
mógł w pełni poświęcić się swej pasji…
Przedstawiciele
ostatnich pokoleń rodu Habsburgów, który to ród w zwyczaju miał
rozmnażać się pomiędzy najbliższymi krewnymi, nie wyglądali
zbyt reprezentacyjnie. Pół jednak biedy z tym, że „chów wsobny”
paskudnie odbił się na aparycji kolejnych władców europejskich
mocarstw. Bardziej niepokojące było to, że mocno zdeformowani
monarchowie cierpieli też na poważne zaburzenia umysłowe. Taki na
przykład książę hiszpański Don Carlos (którego babka ze strony
matki i dziadek ze strony ojca oraz jego dziadek ze strony matki i
babka ze strony ojca byli rodzeństwem, a dwie prababki –
siostrami) był człowiekiem ogólnie lichego zdrowia. W 1562 roku
zdarzyło mu się boleśnie upaść, a rana będąca efektem tego
zdarzenia nie chciała się goić. Wówczas to z ratunkiem przyszedł
ojciec Carlosa –
równie szpetny Filip II, który zaprzągł do
roboty najlepszych dworskich lekarzy.
Niestety żadnemu z nich nie
udało się postawić księcia na nogi. Wówczas to król, który
również nie miał zbyt równo pod dekielkiem, postanowił zwrócić
się ku mocom wyższym. Posiadał on kolekcję złożoną z 12
szkieletów, 144 głów i tysięcy kości należących do wszelkiej
maści świętych katolickich i wierzył, że truchła te mają
leczniczą moc.
Tu jednak trzeba było czegoś potężniejszego. Za
radą swego spowiednika Bernardo de Fresneda, władca miał zwrócić
się o pomoc do znanego cudotwórcy Dydaka z Alkali. Problem w tym,
że katolicki uzdrowiciel był już martwy od dobrych stu lat… Król
uważał jednak, że niesamowite zdolności kogoś obdarzonego boskim
talentem działają nawet i po śmierci ich posiadacza. Kazał więc
wydobyć mocno nieświeże, częściowo zmumifikowane, zwłoki Dydaka i położyć je na łożu koło
nieprzytomnego Carlosa.
Jakiś niezwykły przypadek sprawił, że po
kilku dniach stand zdrowia księcia znacznie się poprawił, co też
było sygnałem dla wszystkich, że spanie z trupami pomaga na
wszelkie dolegliwości.
Jeden zbiera zwłoki
motyli, inny znaczki, a są też tacy, którzy kolekcjonują
Pokemony. Tymczasem Karol II Stuart wymyślił sobie znacznie
ambitniejszy „projekt”.
Słynący z niemałej liczby kochanek władca miał w
zwyczaju wyrywać z krocza każdej damy, którą kopnął zaszczyt
uprawiania z nim miłości, parę łonowych włosów. Trofeum to
kazał umieszczać wśród innych takich „zdobyczy”,
z których
powoli powstawała okazała peruka. Kiedy ta była już na tyle duża,
że można było ją założyć na głowę, Jego Wysokość podarował
ją swemu ulubionemu pijackiemu klubowi, Beggar’s Benison Club,
aby podczas ceremonii jego członkowie mogli z dumą przyodziewać
ten piękny tupecik.
O ironio – władca
mógł jednak nie oddawać w obce ręce swojej, powstałej w mozołach, peruczki. Przydałaby
mu się w późniejszych latach. Kiedy pod koniec życia monarcha
ciężko się pochorował (prawdopodobnie cierpiał na mocznicę),
trafił w nazbyt troskliwe ręce konowałów, którzy postanowili
„wyleczyć” go dość partyzanckimi metodami.
Królowi ogolono
głowę i wysmarowano skórę czaszki oraz stóp żrącymi
substancjami, aby odstraszyć lęgnące się w monarszym ciele „humory”.
Władcy upuszczono też sporo krwi, nakłuwano rozgrzanymi
szpikulcami oraz karmiono wydzielinami z czaszki niepochowanego
nieboszczyka zmieszanymi z kamieniami wydobytymi z jelit
indonezyjskich kozłów. Niestety ta cudowna terapia nie przywróciła
Karolowi II zdrowia. Król umierając, miał – bardzo życzliwie –
przeprosić wszystkich zgromadzonych przy jego łożu bliskich oraz
lekarzy za to, że tak długo zajęło mu wyzionięcie ducha.
Na koniec
przeskoczmy do nieco bliższych nam czasów. Farouk I był królem
Egiptu i Sudanu panującym w latach 1936–1952. Podczas II wojny światowej władca zachował neutralność, chociaż z drugiej
strony sympatyzował z państwami Osi, a nawet wysyłał listy do
feldmarszałka Erwina Rommla, zachęcając go do dokonania inwazji na
Egipt i wyzwolenia go spod wpływów brytyjskich. Jego Wysokość
miał też wiele pasji. Na przykład zbierał monety. A że był
jednym z tych ludzi, którzy nie bawili się w półśrodki, to do
perfekcji opanował sztukę rabunku kieszonkowego i duża część
jego zdobyczy pochodziła z ordynarnej kradzieży.
Farouk I był
także wielkim koneserem pornografii. Uważa się wręcz, że w
czasach swojego życia
posiadał on największą kolekcję takich
materiałów na świecie. Miał się on nawet przechwalać, że był właścicielem, znajdujących się w wielu krajach, prywatnych magazynów wypełnionych swoimi
zdobyczami. Plotki mówią, że władca przekazał malutką część swej imponującej kolekcji słynnemu seksuologowi
Alfredowi Kinseyowi. Według Scotty’ego Bowersa – pisarza i
byłego alfonsa, który to osobiście miał zwrócić się do
egipskiego monarchy z prośbą o podzielenie się tymi materiałami z
instytutem Kinseya – większość skrzynek, które to Farouk I
przysłał, zawierała zdjęcia Arabów zabawiających się z młodymi
chłopcami… Kiedy król w 1952 roku został na drodze zamachu
stanu obalony, jego sprośna kolekcja trafiła w ręce rabusiów i w
ciągu kilku kolejnych miesięcy Egipt zalany został
nieprawdopodobną ilością materiałów porno z kategorii takich, o
których istnieniu szarym obywatelom nawet się nie śniło.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą