Jako, że niedawno odwiedziłem przystanek przed kostnicą, zwany szpitalem, zdarzyło mi się wyłapać momenty skeczowate. O dziwo tragicznych było zdecydowanie mniej.
Ale oto dwa autentyki, w dzisiejszym stanie rzeczy bardzo aktualne. Grunt żeby zdążyć przed ciszą wyborczą:
Kolega z sali po operacji przykuty do łóżka, a natura wzywa. Kolega wzywa więc także i pielegniarkę, by przyniosła mu tzw. kaczkę (dziwne, że ta nazwa jeszcze się utrzymuje).
Kolega - Siostrzyczko, siostrzyczka poda mi Kaczyńskiego...
Siostra - Jarka czy Leszka?
Kolega - Jeden pies, i tak na niego leję.
Gwoli wyjaśnienia: Szpital był wyposażony w dwa modele kaczek, które potocznie zwane były właśnie Jarkiem i Leszkiem. Płaskodenna i stabilna był to Leszek, a okrągła i baaardzo chwiejna - Jarkiem. Uwzględniono światopoglad i pozycje społeczną pierwowzorów.
Oraz drugi, podobny. Kolega wzywa znów pielegniarkę, tym razem za wieksza potrzebą.
K - Siostrzyczko, może siostra pójść po wózek? Do wuceta muszę.
S - No to niech Kaczyńskiego weźmie
K - Nie nie, ja muszę oddać głos ma platformę
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą