Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Anegdoty o ludziach teatru VII

27 748  
4  
Kliknij i zobacz więcej!Dzisiejszy odcinek będzie poświęcony wyłącznie dwóm wspaniałym aktorom przełomu XIX i XX wieku – wspominanym już w poprzednich seriach panom: Bolesławowi Leszczyńskiemu (1837-1918) i jego synowi Jerzemu (1884-1959).

Bolesław Leszczyński nie rozstawał się ze swoim ulubionym psem. Toteż udając się na gościnne występy zabierał go zawsze ze sobą. Kiedyś, wszedłszy na scenę witany gromkimi oklaskami, zbliżył się jak zwykle do budki suflera. Jakież było jego zdumienie, gdy z budy usłyszał głośny szept:
- Mistrzu, pański pies podarł egzemplarz na strzępy – powiedziawszy te słowa sufler bezradnie rozłożył ręce.
Leszczyński chrząknął gniewnie i zwrócił się do publiczności:
- W związku z tym, co usłyszeliśmy – wskazał laseczką na budkę – przedstawienie się nie odbędzie.

***

Jerzy Leszczyński obsadzony został w Teatrze Polskim w ‘Mądremu biada’ Gribojedowa. Roli, którą mu zaproponowano, grać nie miał ochoty. Zjawił się jednak na próbie i tak znakomicie tekst przeczytał, że koledzy oniemieli z zachwytu.
Kiedy skończył, wstał, zdjął okulary i rzekł do reżysera:
- Tak należy grać tę rolę, ale ja grać jej nie będę.
Po czym skłoniwszy się wyszedł.

***

Bolesław Leszczyński odbywał kiedyś podróż w pierwszej klasie Warszawsko-Wiedeńskiej Kolei Żelaznej. Rozparłszy się wygodnie na miękkiej kanapce, stwierdził, że nie ma biletu. Nie przejął się tym zbytnio i zaczął gawędzić z siedzącym naprzeciwko młodym eleganckim porucznikiem carskiej gwardii.
Wtem w drzwiach ukazała się postać kolejarza. Wąsaty konduktor zasalutował i poprosił uprzejmie aktora o bilet. Leszczyński spojrzał władczo i wskazując na młodego oficera rzekł:
- Ten porucznik jest ze mną.
Konduktor stropił się i bąknąwszy – „izwinitie” – delikatnie zamknął za sobą drzwi.

***

Młody Jerzy Leszczyński grał Mazepę w ‘Mazepie’ Słowackiego u boku ojca Bolesława, który kreował jedną ze swoich znakomitych ról – Wojewodę. Ojciec stary już był i zmęczony, często więc podczas akcji drzemał. W jednej ze scen zaniepokoiła Mazepę-Jerzego zbyt długa pauza. Podchodzi więc do ojca i szepce:
- Tato, tata teraz mówi.
Bolesław otworzył swoje wspaniałe oko, szelmowsko mrużąc drugie i rzekł:
- Syneczku, ja tyle w życiu gadałem, mów teraz ty.

***

Bolesław Leszczyński umówił się przy pewnej sztuce z suflerem, że jeżeli będzie miał kłopoty z tekstem, stuknie palcem w cylinder. Na premierze Leszczyński posłużył się umówionym znakiem. Z budy suflera nie doszedł go żaden zbawienny szept. Mistrz puknął w cylinder po raz wtóry – buda milczała. Wściekły Leszczyński puknął raz jeszcze. Wtedy sufler ocknął się i podrzucił potrzebne słówko. Następnego dnia recenzent rozpływał się nad maestrią sławnego aktora:
„Co za genialny pomysł z tym pukaniem w cylinder – pisał – jak to cudownie uwypuklało charakter postaci kreowanej przez pana Leszczyńskiego!”

***

Jerzy Leszczyński uwielbiał robić kolegom kawały. Kiedyś, w krakowskim teatrze, upatrzył sobie pewnego „śmieszka” - był to Stanisław Stanisławski. Grając z nim w jednej ze sztuk, doprowadził biednego pana Stasia do takiego stanu, że chciał on uciec ze sceny. Leszczyński zastawił sobą drzwi, mówiąc tekstem, którego w sztuce nie było:
- Jak to, chcesz w takiej chwili mnie opuścić, ty niecnoto!
Stanisławski, dusząc się ze śmiechu, dopadł okna (było ono w dekoracji) i… wyskoczył. Leszczyński złapał się za głowę.
- O Boże – krzyknął do publiczności. – Wyskoczył z czwartego piętra!
Podczas przerwy, w garderobie, kiedy Stanisławski już ochłonął, spojrzawszy na przyjaciela rzekł tragicznym tonem:
- Jurku, co teraz będzie?
Leszczyński udał zmartwionego.
- Fatalna sytuacja – powiedział – muszę coś wymyślić.
I wymyślił. Kiedy w drugim akcie Stanisławski wszedł na scenę, Leszcz zagrał zdumienie i zwracając się do publiczności, wykrzyknął:
- Prawdziwy cud, wylizał się!

***

W Krakowskim Teatrze TUR niedługo po wojnie występowały takie tuzy, jak Maria Dulęba, Jerzy Leszczyński, Jan Ciecierski. W 1947 roku wystawiono ‘Rozbitki’ Blizińskiego. Leszczyński grał wielką rolę – Strasza. Z nie mniejszą jednak radością i pasją grywał w garderobie z młodszymi kolegami w karty. Uwielbiał hazard. Kiedyś pasjonowała Leszcza sztubacka zabawa polegająca na tym, że ktoś pisał pierwszą i ostatnią literę jakiegoś słowa, kreskami wypełniając brakujące. Należało odgadnąć to słowo. Szczęście sprzyjało mu niebywałe. Papierosy, o które grano, wędrowały do papierośnicy mistrza. W budżecie młodych aktorów, niewiele wówczas zarabiających, stanowiły one pokaźną sumę. Jednak byli dumni, że mistrz wciągał ich do takiej zabawy.
Pewnego razu Stanisław Zaczyk postanowił wymyślić takie słowo, którego by pan Jerzy w żaden sposób nie mógł odgadnąć. Wreszcie mu się to udało. Zaczynało się na ‘P’ i na ‘A’ się kończyło. Leszcz wściekły nie mógł tego rozgryźć. Tymczasem inspicjent zawołał ich na scenę. Gromkie brawa przywitały wchodzącego na scenę mistrza. Leszcz łypnął na Zaczyka okiem i szepnął:
- Słuchaj, czy ‘R’ jest w środku?


Źródło:
Igor Śmiałowski opowiada… [anegdotki teatralne]
Wydawnictwo Iskry, 1973.

W poprzednich odcinkach...

Oglądany: 27748x | Komentarzy: 0 | Okejek: 4 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało