Wszyscy na ten sam Orlen jeżdżą? To ja ci rozwinę, bo mój znajomy tam pracuje. Pisał tak: "Siedziałem w robocie; smętnie, nudno - pizgało złem i deszczem. Najpierw wjechała multipla i stanęła pokracznie obok kompresora. Od razu zrobiło się jeszcze smutniej, bo tak jak multipla w deszczu, to nawet dzieci na ulotkach unicefu nie wzruszają. Prawdopodobny flak w oponie wcale nie pomagał. No, ale to jednak nie była pana. Koleś otworzył tylne drzwi i zaczął pompować dmuchany fotel coca-coli, którą jak okazało się miał zamiast tylnych kanap. Teraz to już żal ściskał tyłek z każdej strony, więc jak już wszedł i chciał płacić za hot-doga to mu nakłamałem, że dzisiaj za darmo. Zacząłem podgrzewać parówki, a facet na nasz świeżo wyczyszczony kibelek. Cudownie - zwłaszcza, że lało jak skurwensyn, więc pewnie nabłoci. No, ale spojrzałem jeszcze raz na przygaszone latarnie multipli - niech mu będzie, posprzątem. Bajdełej - w międzyczasie na stację wjechał drugi typ i chyba też chciał się wcisnąć pod kompresor. Miejsca nie było - widzę, że stoi tam na deszczu jak Forrest Gump w Wietnamie. Różnica taka, że Gump był grzeczny - temu z kolei tak się gęba ruszała, że nawet Ray Charles przez szybę rozpoznałby każdą wyrzuconą kurwę. W końcu multiplarz wylazł z kabiny - po tym ile razy sprawdzał szczelność domknięcia już wiedziałem, że trochę wody w wisełce upłynie zanim tam wejdę na sprzątanie. W każdym razie - wziął parówkę i polazł. Oho - będzie akcja pomyślałem zezując na drugiego, który nadal sypał wiązankami. Twardy sukinsyn - pomyślałem, bo mi na widok wozu z nadprogramowym chromosomem od razu pękłoby serce. W końcu doszło do spotkania - stanęli twarzą w twarz, a ja czekałem co z tego wyjdzie. No kurwa! Bollywood. Żadnej szarpaniny, żadnego wyzywania. Tak jak multiplarz wyszedł z bananem na twarzy, tak ten drugi zaczął się gapić jak beduin w osła. Stanęli i patrzą sobie w oczy jak Leonardo z tą drugą siksą na tym filmowym statku. Nie wiem ile im się wydawało, że tak stoją, ale ja sobie w międzyczasie zrobiłem kawę. W sumie gdyby byli tam jeszcze inni klienci, to czekałbym aż zaczną tańczyć jak w dobrym bollywoodzkim filmie. Po jakichś dziesięciu minutach lampienia w końcu jeden spowolnionym ruchem zaczął wsuwać drugiemu kartkę do kieszeni. Pewnie w jego mniemaniu wyglądało to, jak cios mnicha z Szaolin - z mojej perspektywy, to on mu tak długo gmerał przy tym udzie, że w tym czasie kilka uchodźców zdążyłoby skoczyć przez morze, osiedlić się i założyć rodziny w jukejach. Właściwie to czekałem, czy mi się zaraz nie zaczną tam miętolić pod tym kompresorem nie siląc się wcale na skok w cocacolowomultiuplową kanapę. Kończąc - multiplowiec wsunął wreszcie ten karteluszek i dalej w pełnym slowmotion rzucając do tyłu spojrzeniami Bogarta wsiadł wreszcie w ten swój mobil i pojechał. Eh dobrze, że ja tolerancyjny jestem".
--
Próżnoś repliki się spodziewał. Nie dam ci prztyczka ani klapsa. Nie powiem nawet:"Pies cię j...ł"- Bo to mezalians byłby dla psa