Taka oto historia. Za moim pracowym budynkiem żyją sobie koty. Może wychodzące, może półdzikie, czort je tam wie. Robię tu już trzy lata i koty przez ten czas, powiedzmy, zaakceptowały moją obecność. Nie żeby pozwalały na głaskanie, ale wrogości nie ma Trzy dni temu, po południu wyszedłem na zwyczajowego pokawowego papierosa. I jeden z tych kotów stał na parkingu i żalił się wniebogłosy na marny swój los. No to, zgodnie z prawidłami sztuki, zakiciałem do niego pytając czy wszystko w porządku. Nie było w porządku. Podszedłem sprawdzić czy zgodzi się na pogłaskanie i sprawdzenie w czym rzecz. Owszem, zgodził się. Nawet sam podszedł.
I co jeszcze dziwniejsze, od razu zaczął się łasić.
Przy tym łaszeniu zauważyłem, że kot ma spore problemy z poruszaniem się. Ogólnie zarzucało mu dupą przy każdym, nawet najmniejszym kroczku. Kot trząsł się też z zimna. Powiedziałem mu, ej, poczekaj tu chwilę aż coś zorganizuję. Grzecznie więc cupnął i poczekał.
Jak najlepiej zapewnić kotu kawałek bezpiecznej przestrzeni? Oczywiście rozwiązaniem jest pudełko. To nie podlega dyskusji. Kot nie bardzo dał radę sam się wtarabanić ale pozwolił wziąć się na ręce i umieścić w pudełku
Skoro przygotowaliśmy się do transportu, kota zabrałem w ciepłe miejsce i nakarmiłem. Bo przecież tak trzeba.
A jak już najedzone i ogrzane zrobiło się kocię, to snu się zachciało. Ale najfajniej to jak trzymam na nim dłoń. Wtedy jest bezpiecznie. Bo jak rękę zabierałem i chciałem usiąść do komputera, to były głosy sprzeciwu i niezadowolenia. Więc w tej pozycji, mniej więcej, czekaliśmy na przyjazd EkoPatrolu Straży Miejskiej.
Z krótkimi przerwami na kolejne porcje jedzenia. Z wyraźnym zaznaczeniem do kogo należy na szybko zakupiona miseczka.
Po dwóch godzinach od zgłoszenia zjawili się szeryfowie z EkoPatrolu i zabrali kocię do schroniska. Początkowo myślałem, że to kocica. Dostała robocze imię Awaria. Bo jak ktoś trafia do naszej firmy, to zazwyczaj w związku z jakąś usterką lub rzeczoną awarią. W schronisku też tak myśleli i przez pewien czas w opisie bidy stało, że samiczka. Po wstępnej diagnozie okazało się, że oprócz wyziębienia, przegłodzenia i odwodnienia, kot cierpi na zaniki mięśni tylnych łapek. Byłem nieco przybity tą informacją. Ale powiedzieli, zadzwoń pan za dwa trzy dni i będzie wiadomo nieco więcej. Dzisiaj dowiedziałem się, że z kotem (jednak samiec, kastrat) coraz lepiej. Wprawdzie nadal są problemy z mięśniami, ale udało się rozwiązać problemy z odwodnieniem i niedożywieniem. Nie znosi kroplówek, sarka na lekarzy, ale opiekunów uwielbia. Jest bardzo towarzyski i garnie się do kontaktu. Jeśli człowiek nie jest w lekarskim kitlu
Wciąż przebywa na oddziale szpitalnym, ale są bardzo duże szanse na powrót do zdrowia po rehabilitacji. Kot trafi do oczekujących na adopcję. Wziąłbym, ale mam dwie nie najmłodsze już kocice, no i ciut przymały metraż na trzeciego futrzaka. Ale bardzo przywiązałem się do tego cudaka, więc będę w miarę moich możliwości szukał kochających opiekunów. To dziesięciolatek, więc może być trudno o znalezienie mu nowego domu. Ale i tak trzymam kciuki i mam nadzieję.
Awaria (no, samiec, więc hmm, Problem?) pod opieką Paluchowych dobroczyńców
https://www.napaluchu.waw.pl/ostatnio_znalezione/wszystkie_zwierzeta_w_kwarantannie/011800759
Nie każdy dzień jest zły, czasem uda się zrobić coś dobrego. Dla naszych braci mniejszych
I tym optymistycznym akcentem, miłego piątku
--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.