ep_calm w "kaszlaku" wystarczyło kilkadziesiąt razy energicznie pociągnąć za zewnętrzną klamkę i obserwować jak ten "cycek" otwierająco-zamykający idzie ku górze.
Ten "pojazd" był kopalnią ciekawych zjawisk.
Spory nieoświetlony parking. Wsadzam i przekręcam kluczyk w zamku drzwi, rygielek bez protestu odpuszcza, otwieram drzwi, wsiadam. Zamknąłem drzwi, już mam wsadzać kluczyk do stacyjki... ale coś nie teges. Koralików na fotelu w swoim egzemplarzu chyba nie miałem, a teraz mam? Rozglądam się pośpiesznie, o kutwa to nie moje pędzidło. Wysiadłem, zamknąłem tym samym kluczykiem, którym go wcześniej otworzyłem.
Połaziłem chwilę po parkingu, znalazłem swoje cudo. Posługując się nadal tym samym kluczykiem co wcześniej, otworzyłem swojego małego przyjaciela... i miałem rację w moim nie było koralików na fotelu
Ten "pojazd" był kopalnią ciekawych zjawisk.
Spory nieoświetlony parking. Wsadzam i przekręcam kluczyk w zamku drzwi, rygielek bez protestu odpuszcza, otwieram drzwi, wsiadam. Zamknąłem drzwi, już mam wsadzać kluczyk do stacyjki... ale coś nie teges. Koralików na fotelu w swoim egzemplarzu chyba nie miałem, a teraz mam? Rozglądam się pośpiesznie, o kutwa to nie moje pędzidło. Wysiadłem, zamknąłem tym samym kluczykiem, którym go wcześniej otworzyłem.
Połaziłem chwilę po parkingu, znalazłem swoje cudo. Posługując się nadal tym samym kluczykiem co wcześniej, otworzyłem swojego małego przyjaciela... i miałem rację w moim nie było koralików na fotelu