„Rodowód mój nie sięga bursztynowych szlaków,
Mój praszczur się nie najadł na ciele Popiela,
I kiedy nie od razu budowano Kraków
Zabrakło także mojej krwi przedstawiciela.
Czy byli pod Grunwaldem - milczą kronikarze,
Jeżeli wzięli Moskwę - to ich tam zjedzono.
Brakuje mi pradziadów w głównym nurcie zdarzeń
Bym mógł ich dać za przykład pro publiko bono”
Będąc dzieckiem dziadkowie, których historia zmusiła do wielu wyrzeczeń opowiadali mi o Polsce, która była ich młodością i częścią. Zmuszeni zostali do opuszczenia miejsca które kochali, ale nigdy nie słyszałem z ich ust słowa skargi. Brutalna siła zmusiła ich do opuszczenia Wilna, ich rodzinnego miasta. Opowiadali mi o świecie w którym żyli obok siebie Litwini, Polacy, Żydzi. I nikt nie widział w tym problemu. Był to mały świat oddzielony od polityki. I właśnie te opowieści ludzi oderwanych od konfliktów społecznych ukształtowały mój światopogląd.
I tu pojawia się moja wątpliwość. Dlaczego cały czas nie potrafimy się porozumieć z nacjami z którymi kiedyś potrafiliśmy koegzystować? Rozmawiałem z moimi przyjaciółmi Litwinami, ale nadal nie rozumiem dlaczego przez nas (obie nacje) przemawia głupie poczucie dumy.
Dla uproszczenia toku myślowego posłużę się przykładami:
1. Jagiełło
W oczach Litwinów Jagiełło uchodzi za zdrajcę, bo został królem Polski. A ja to widzę tak: że Wielki Książę Litewski został Królem Polski i założycielem olbrzymiej dynastii europejskiej. Czy to nie jest powód do dumy dla obu nacji?
2. Grunwald (film)
Bezpośrednio powiązane z powyższym tematem. Dlaczego nie potrafimy wzajemnie świętować i upamiętnić tej wiktorii? Dlaczego Litwini próbowali nakręcić swoją wizję tej bitwy? Dlaczego my nie chcieliśmy/nie mogliśmy ich wesprzeć w realizacji tego dzieła?
3. Wilno
Najtrudniejsza kwestia. Na początku muszę zaznaczyć, że ani Kraków ani Warszawa (historycznie) nie miała prawa do roszczeń względem Wilna. Były to dwie stolice spojone ze sobą silną unią i wzajemnym zaufaniem. Nadmienić muszę , że u podstaw Unii Polsko-Litewskiej leżała zasada „Ja daję abyś ty dał” (w wolnym przekładzie). Rozumiem, że Litwini mają nam za złe rokosz Żeligowskiego. Tyle, że po wielu latach wspaniałej, wspólnej przeszłości powinniśmy sobie wybaczyć. Czy wyżej przytoczona zasada nie jest dla nas drogowskazem?
Wyżej przedstawione przykłady są z całą pewnością skrótem myślowym i nie oddają pełni moich poglądów, jednak zarysowały (mam nadzieję) pewien punkt do dyskusji.
Wracając do cytatu z początku: któż z nas może czuć się jednoznacznie określony narodowościowo? Przecież spoglądając wstecz każdy doszuka się przodków innych niż czysto piastowskich (szyderstwo). Mam nadzieję, że ten emocjonalny post będzie przyczynkiem do rzeczowej dyskusji.
Pozdrawiam
Mój praszczur się nie najadł na ciele Popiela,
I kiedy nie od razu budowano Kraków
Zabrakło także mojej krwi przedstawiciela.
Czy byli pod Grunwaldem - milczą kronikarze,
Jeżeli wzięli Moskwę - to ich tam zjedzono.
Brakuje mi pradziadów w głównym nurcie zdarzeń
Bym mógł ich dać za przykład pro publiko bono”
Będąc dzieckiem dziadkowie, których historia zmusiła do wielu wyrzeczeń opowiadali mi o Polsce, która była ich młodością i częścią. Zmuszeni zostali do opuszczenia miejsca które kochali, ale nigdy nie słyszałem z ich ust słowa skargi. Brutalna siła zmusiła ich do opuszczenia Wilna, ich rodzinnego miasta. Opowiadali mi o świecie w którym żyli obok siebie Litwini, Polacy, Żydzi. I nikt nie widział w tym problemu. Był to mały świat oddzielony od polityki. I właśnie te opowieści ludzi oderwanych od konfliktów społecznych ukształtowały mój światopogląd.
I tu pojawia się moja wątpliwość. Dlaczego cały czas nie potrafimy się porozumieć z nacjami z którymi kiedyś potrafiliśmy koegzystować? Rozmawiałem z moimi przyjaciółmi Litwinami, ale nadal nie rozumiem dlaczego przez nas (obie nacje) przemawia głupie poczucie dumy.
Dla uproszczenia toku myślowego posłużę się przykładami:
1. Jagiełło
W oczach Litwinów Jagiełło uchodzi za zdrajcę, bo został królem Polski. A ja to widzę tak: że Wielki Książę Litewski został Królem Polski i założycielem olbrzymiej dynastii europejskiej. Czy to nie jest powód do dumy dla obu nacji?
2. Grunwald (film)
Bezpośrednio powiązane z powyższym tematem. Dlaczego nie potrafimy wzajemnie świętować i upamiętnić tej wiktorii? Dlaczego Litwini próbowali nakręcić swoją wizję tej bitwy? Dlaczego my nie chcieliśmy/nie mogliśmy ich wesprzeć w realizacji tego dzieła?
3. Wilno
Najtrudniejsza kwestia. Na początku muszę zaznaczyć, że ani Kraków ani Warszawa (historycznie) nie miała prawa do roszczeń względem Wilna. Były to dwie stolice spojone ze sobą silną unią i wzajemnym zaufaniem. Nadmienić muszę , że u podstaw Unii Polsko-Litewskiej leżała zasada „Ja daję abyś ty dał” (w wolnym przekładzie). Rozumiem, że Litwini mają nam za złe rokosz Żeligowskiego. Tyle, że po wielu latach wspaniałej, wspólnej przeszłości powinniśmy sobie wybaczyć. Czy wyżej przytoczona zasada nie jest dla nas drogowskazem?
Wyżej przedstawione przykłady są z całą pewnością skrótem myślowym i nie oddają pełni moich poglądów, jednak zarysowały (mam nadzieję) pewien punkt do dyskusji.
Wracając do cytatu z początku: któż z nas może czuć się jednoznacznie określony narodowościowo? Przecież spoglądając wstecz każdy doszuka się przodków innych niż czysto piastowskich (szyderstwo). Mam nadzieję, że ten emocjonalny post będzie przyczynkiem do rzeczowej dyskusji.
Pozdrawiam
--
"Miś! Miś! Świńska rura nie miś!"