Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Jestem młodym homoseksualistą, który żyje normalnie - choć nie zawsze tak było

59 253  
364   283  
Nasz czytelnik pisze: Mam na imię Dawid, w lipcu skończyłem 19 lat. Nikt jeszcze nie napisał o tym, więc opowiem wam, jak to jest być chłopakiem, który lubi chłopaków.

Od początku - jestem chłopakiem jak każdy inny (no, prawie). Dziewczyny mnie lubią. Ubiór, zachowanie itd. raczej standardowe i nieodbiegające od norm. Lubiany wśród znajomych, którzy nie znają mojej orientacji. Na fajkę, na piwo, do pogadania itd. W skrócie wyobraźcie sobie spoko znajomego/znajomą, którego/którą lubicie, osobę, która np. na przerwie w szkole zagaduje, czy idziecie na szluga albo zwijacie się z lekcji.

Czy urodziłem się gejem? Szczerze? Wątpię w to. Dużo ludzi chcących pomóc takim jak ja stwierdza, że tacy się urodziliśmy. Nie wiem, może niektórzy tak, ale w moim przypadku tak nie było. Pamiętam, że w podstawówce (nie pamiętam dokładnie klasy, ale była to 5-6) podobały mi się dziewczyny. Serio, nawet dwa razy się zakochałem. Uważam dziś, nawet będącym starszym, że tamto uczucie było prawdziwe. Pamiętam, jak przeżywałem pierwsze zawody miłosne – było to naprawdę mocno odczuwalne, mimo że były to „pierwsze zaloty”. Kilka lat później wszystko diametralnie się zmieniło i to tak szybko, że nawet tego nie zauważyłem. W końcu okazało się, że to, co czułem wtedy, nie ma już takiego znaczenia, a ujawniło się, gdy wszyscy dookoła trochę wyrośli i zaczęli mocniej interesować się dziewczynami. Pojawiło się coś, czego nie rozumiałem i z początku ignorowałem (nadal byłem szczylem), jak się domyślacie długo się tak nie dało, bo dość szybko zauważyłem, że: „Halo, coś tu nie gra”. Tak właśnie zaczęła się ta przygoda, która zmieniła moje życie i trwa do dziś.

Z gimnazjum ludzie maja zwykle dobre wspomnienia. U mnie tak nie było. Dlaczego? Gdy zauważasz, że powtarzane stokrotnie w jednym dniu słowo „pedał” dotyczy ciebie, zaczyna się robić kiepsko. Utożsamiasz się automatycznie z najgorszym złem, bo wszystko co złe to „pedał”, a „pedał” to najwidoczniej ty. Jak możecie się domyślić, moja samoocena szybko poszybowała w dół. Otoczenie mocno na mnie wpłynęło. Stałem się dość aspołeczny i nieśmiały, a brak wsparcia i zrozumienia z jakiejkolwiek strony tylko pogłębiły stan zamknięcia się w sobie. Zresztą, o jakim wsparciu mowa, skoro nikt nie wiedział co mi doskwiera (żebym ja sam wtedy był w 100% pewien ). Jakiś czas później zacząłem zdawać sobie sprawę, że to nowe „ja” to jednak ja.
Pytanie za 10 punktów: Co robi nastolatek, gdy chce się czegoś dowiedzieć?
a) pyta mamę,
b) pyta tatę,
c) odpala kompa i wbija na Google.
Wszyscy błyskotliwi, którzy postawili na odpowiedź (c) – brawo! Domyślacie się, na co trafiłem? 1-2 strony spoko opisane (przez chwilę myślałem, że nie jest tak źle), a zaraz potem okazało się, że Bóg, w którego tak wierzyłem (byłem dzieciakiem, który mimo wieku mocno wierzył) mnie nie kocha, będę potępiony i diabli mnie zgarną spod bram niebios. Z tym wszystkim musiałem sobie poradzić około 12. roku życia. Czy sobie poradziłem?

Na początku kolejnej klasy zacząłem popadać w depresję. Gdy czujecie, że usuwa wam się grunt pod nogami i nie ma innego wyjścia i jesteście w dodatku sami jak palec w czarnej dupie (którą teraz lubię xD), podejmujecie głupie decyzje. Żyletki i inne pierdoły. W końcu rodzice zauważają, że coś jest nie tak, próbują rozmawiać – bez skutku. Odpowiedzcie sobie teraz na pytanie, czy powiedzielibyście wtedy własnym rodzicom co się z wami dzieje, słysząc wcześniej te wszystkie słowa, które was dotyczą i wiedząc to, o czym się dowiedzieliście z internetu? Mój strach przed odrzuceniem przez własną rodzinę był większy.

Teraz przejdę szybko do punktu X, tak nazwałem punkt zwrotny. To moment, kiedy postanowiłem, że się zabiję, bo tak będzie łatwiej dla wszystkich. Miałem koło 16 lat. Finał był taki, że wylądowałem w tragicznym stanie w szpitalu, ale zostałem uratowany. Jeszcze sobie nie zdawałem sprawy co właśnie odwaliłem i że będzie się to za mną ciągnąć do końca życia. Chyba nie muszę mówić, jak zareagowała najbliższa rodzina? Szczerzę mówiąc ostrego mind-fucka musieli mieć.

Finalnie żyję i piszę teraz ten tekst. Rodzice o wszystkim wiedzą, brat też. Co teraz? Happy endu nie ma i być może nigdy nie będzie. Rodzina udaje, że o niczym nie wie, pewnie boją się cokolwiek wspominać. Można powiedzieć, że jest to temat tabu... Niby tolerują, jestem ich synem, ale w praktyce jak jest to trudno mi ocenić. Brat? Nie wiem, nie mam odwagi patrzeć mu dłużej w oczy niż 2 sekundy, też nic nie mówi, pewnie jak rodzice woli nie zaczynać. Jeśli chodzi o mnie, to mam już dosyć poukładane wszystko, ogarnąłem się mocno, sporo rzeczy udało mi się zmienić na lepsze i nie przypominam już tego zagubionego dzieciaka co kiedyś, ale szczerze mówiąc codziennie zastanawiam się nad swoją przyszłością, której nijak nie jestem sobie w stanie wyobrazić. Chyba na ten moment najlepsze co bym zrobił, to zerwał całkowicie kontakt z rodziną. Skończyć szkołę, może iść na studia, finalnie gdzieś wyjechać i dać im w cholerę spokój, i tak zbyt dużo wycierpieli.

Na koniec chciałbym poruszyć temat parad równości. Wiem! Naprawdę zdaję sobie sprawę, że może was brać obrzydzenie, ale proszę was o jedno, abyście nie patrzyli na tych ludzi tylko jak na zjebów z piórami w dupie (wiadomo, są też i tacy). Oni nigdy nie dostali "swojego" życia, jak wy. Wy zawsze mogliście być sobą, zawsze bez problemu mogliście powiedzieć: „O, stary, ale ta laska jest zajebista”, wasz „coming-out” odbywał się zwyczajnie, m.in. przez takie właśnie odzywki. Po prostu byliście sobą, nawet się nad tym nie zastanawialiście. My przez większość czasu ukrywamy kim jesteśmy z wiadomych przyczyn. „Po co się afiszują?” - po prostu w jednym momencie z tych ludzi uchodzi ta męka udawania. Uwierzcie mi, nie jest łatwo codziennie być dwiema osobami. Dla odważnych mam eksperyment: Spróbujcie przez tydzień wspominać kogoś, kto wam się zajebiście podoba i natychmiast oceniać, że to uczucie jest złe, odrażające, godne pogardy i że musicie to ukrywać przed przyjaciółmi, rodziną i całym światem. Jak będziecie się czuć po kilkudziesięciu takich powtórzeniach?

Na końcu końców (dzięki, że tu dotarłeś!) chcę, żebyś pamiętał o swoim przyjacielu/koleżance, o tym, że mu też mogło się to przytrafić, a ty o niczym nie wiesz. Tak naprawdę możesz nic nie wiedzieć o ludziach, których znasz od lat. Wiedz też, że twoja córka czy syn też mogą przejść taki sam dramat. Choć bardziej prawdopodobne jest to, że ich to ominie i tego im życzę.

Wybaczcie, że momentami jest to trochę zagmatwane :)

Pozdrawiam i cześć!
143

Oglądany: 59253x | Komentarzy: 283 | Okejek: 364 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.03

18.03

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało