Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Gadki Uskrzydlone, czyli Wingsizmy III

20 797  
19   1  
Kliknij i zobacz więcej!Kolejne odlotowe teksty z serialu "Skrzydła".

Lowell: Taa, telewizja kablowa jest niesamowita. Widziałem wczoraj na kanale japońskim program o ludziach przycinających drzewa. Wow, co za gigantyczne rozmiary!
Roy: Widziałem ten program. Co ty gadasz Lowell, to były drzewka bonsai!
Lowell: Co tam drzewka, ci faceci to były kolosy!

***

Helen: Tego mi jeszcze było trzeba. Jestem spłukana, a teraz muszę odkupić marynarkę, która jest droższa niż mój samochód.
Roy: Daj mu podróbę, mój krawiec zrobi ci taką samą za 50 dolców.
Brain: Tak, Roy, ognioodporną, do prania mechanicznego i z odpinanym kapturem.

***

[Lowell chce wymigać się od randki z Helen]
Helen: Słuchaj Lowell, w sobotę jest wernisaż w Galerii, nie poszedłbyś?
Lowell: W sobotę? Acha, w sobotę… Sobotę… So-bo-ta. SOBOTA. S-o-b-o-t-a. Hm, sobo-TA. Sobota… 
Helen: Lowell! Nie odpowiedziałeś na moje pytanie!
Lowell: Przypomnij mi, jaki to był dzień?

***

Fay: Gdy byłam stewardesą i z dziewczynami miałyśmy randki tego samego dnia, robiłyśmy zrzutkę po 20 dolarów, a potem spotykałyśmy się wieczorem, żeby porównać doświadczenia. Najgorsza randka wygrywała. Miałam taką serię w latach sześćdziesiątych, że uzbierałam na skuter śnieżny.

***

Joe: Helen, wiesz, że Shannon Moss przylatuje z Nowego Jorku?
Antonio: Kim jest ta Shannon Moss?
Joe: To dziewczyna, za którą Brian szalał od czasów szkolnych.
Helen: Brian miał zawsze sposoby na kobiety, oprócz Shannon. Miała nad nim jakąś nieziemską władzę.
Joe: Tak, pamiętasz bal?
Helen: Mieli jechać na bal razem, ale w ostatniej chwili znalazła kogoś lepszego.
Fay: O, to takie smutne...
Helen: Smutne jest to, że udało jej się namówić Briana, żeby ich tam zawiózł!

*

Antonio: Ta Shannon Moss przypomina mi pewną kobietę z mojej wioski, Teresę Vertucci. Traktowała mężczyzn jak śmieci, ale oni i tak wracali. Woleli umrzeć, niż żyć bez niej. Nazywano ją ‘Vedova Nero’ – ‘Czarna Wdowa’.
Fay: A, bo była jak ta pajęczyca, która zabija samca?
Antonio: Nie, bo miała czarne włosy i umarł jej mąż. Myślałem, że to oczywiste…

***

Helen [na widok wchodzących pasażerów]: Boże, wiecie kto to jest?! To Peter Swinden.
Lowell: Oczywiście! Znam go – to Gwiazda rewii klauna Poppo!
Helen: NIE, Lowell! To dyrektor Bostońskiej Orkiestry Symfonicznej.
Lowell: Wow, on naprawdę potrafi wszystko!

***

Brian [do Joe’go]: Przeczytałem tę polisę. Czy wiesz, że jesteś ubezpieczony na kupę forsy na wypadek inwalidztwa?
Joe: Brian, nie odniosłem przecież żadnych obrażeń w tym wypadku.
Brian: Ale oni o tym nie wiedzą! Wystarczy powiedzieć, że cię połamało, a wysupłają okrągłą sumkę i mamy naprawiony samolot.
Joe: Zwariowałeś! Ubezpieczyciele nie wypłacają odszkodowań na piękne oczy.
Brian: Poznajcie Mowgliego, chłopca z dżungli. To twój pierwszy dzień w cywilizacji?

***

[Joe i Brian muszą chwilowo opuścić dom z powodu kłopotów z karaluchami]
Joe: Helen, mamy w domu dezynsekcję. Czy mógłbym pomieszkać u ciebie?
Helen: Jasne.
Brian: OK, przywiozę swoje rzeczy później.
Joe: O czym ty mówisz?
Brian: Ja też się z tobą przeprowadzę. A gdzie mam się podziać? Hej, będzie fajnie. Zrobimy bal w pidżamach. Przebierzemy się w kuse koszulki, zapuścimy kilka płyt, zakręcimy loki…
Helen: Sama myśl o tobie w koszuli nocnej skręca mi włosy.
Brian: Często to robisz…? Często myślisz o mnie w negliżu…?

*

Lowell: Brian, stary druhu, możesz zamieszkać u nas.
Brian: Świetnie, dzięki Lowell.
Lowell: Tylko że Bunny cię nienawidzi. Myśli, że postrzeliłeś jej brata w nogę.
Brian: Skąd ten pomysł?
Lowell: Przecież nie mogłem jej powiedzieć, że to ja zrobiłem!

*

Roy: Hackett, za parę dolców możesz zamieszkać u mnie.
Brian: Roy, zauważ, że staram się uciec z domu pełnego odrażających stworzeń i trującego gazu…

***

Joe: Chciałbym odlecieć do Maine, zanim przyjdzie Helen. Przez nią czuję się drętwo…
Brian: Joe, ty URODZIŁEŚ się drętwy. To jedyny przypadek porodu w medycynie, gdy dziecko wychodząc – wytarło nogi.

***

Roy: I co Lowell, złapałeś w końcu tego świerszcza w moim biurze?
Lowell: Tak jak obiecałem.
Roy: Wszystko wróciło do normy, znów jest cicho. Jak go złapałeś?
Lowell: Gaz, którego użyłem, podziałał obezwładniająco. Ale kiedy odzyskałem przytomność, złapanie tego świerszcza było już drobnostką.

***

Fay (do pasażerki): Czy oczekuje Pani kogoś?
Pasażerka: Tak, syna, wraca z wojska.
Fay: Gratulacje. Mój drugi mąż George był w wojsku. Hm. Zaraz. A może to był mój pierwszy mąż George?
Pasażerka: Miała Pani dwóch mężów o imieniu George?
Fay: Właściwie to trzech. Pochowałam ich już wszystkich.
Pasażerka: To naprawdę… niezwykłe.
Fay: Niekoniecznie. Tam skąd pochodzę, zawsze chowamy zmarłych.

 

I na koniec, ponownie w oryginale, kolejne fragmenty Skrzydeł

Helen dostaje ofertę pracy w Maine i następuje historyczna kłótnia

https://www.youtube.com/watch?v=sc6YYkThaSA

 

Brian opowiada o najgorszej pracy Helen

https://joemonster.org/pokaz.php?op=showfile&fid=22193



Wariacje na temat młodości, starzenia się, czyli młodsi lub starsi partnerzy


https://joemonster.org/pokaz.php?op=showfile&fid=22180



W poprzednich odcinkach...

 

 


 


Oglądany: 20797x | Komentarzy: 1 | Okejek: 19 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało